30 lis 2014

Pies wykształcony

Będzie jak najbardziej dosłownie.

Muszę przyznać, że zupełnie nie doceniałam tej metody. Nie uznawałam jej za narzędzie do nauczenia psa podstawowych komend, sztuczek wymagających bardzo konkretnych zachowań. Traktowałam to jako zabawę i naukę samą w sobie- Zobacz, pudełko, wymyśl co z nim zrobić. Wejść do, nad, pod , przerabiałyśmy to wszystko, a jednak wciąż miałam klapki na oczach względem prawdziwego potencjału kształtowania
Wszystko zmieniło się kiedy, baaardzo sfrustrowana, prawie dałam sobie spokój z uczeniem czołgania. 
Plan był prosty, naprowadzam smaczkiem przy nosie leżącego psa-pies się czołga do żarcia. Pierwsza sesja- sukces! Cóż za geniusz szkoleniowy, czemu internety tego nie widzą? Teraz tylko wycofać smaczki, wstać i mamy psa polerującego podłogę...No właśnie.
Wiadomo, że nie wycofuje się tego naprowadzania od razu, ale po paru tygodniach średnio 1-3 trzyminutowych sesji dziennie doszłam do wniosku, że coś jest ewidentnie nie tak.
Nie tak był poziom zrozumienia tego ćwiczenia prezentowany przez Mochę- a właściwie jego brak. Z jej perspektywy wyglądało to tak: idę za jedzeniem->dostaję jedzenie. To, że smaczki były na poziomie podłogi, co skłaniało ją do czołgania się, nie miało w tym równaniu żadnego znaczenia. Była maksymalnie skoncentrowana na zapachu i widoku jedzenia przed nosem i najprawdopodobniej nie miała w ogóle pojęcia o tym co działo się z resztą jej ciała. Podświadomie ułożyło się tak, żeby sięgnąć żarcia i na tym koniec.
Nie było więc nic dziwnego w tym, że gdy tylko próbowałam wycofać rękę spotykało się to automatycznie ze wstawaniem. W myśl zasady "idę za jedzeniem", która się przecież nie zmieniła. 
Po krótkim okresie zniechęcenia, powróciłam do tej sztuczki z innym pomysłem. Zwyczajnie poprosiłam ją o "pac" i usiadłam naprzeciw. Że Muczi nie jest mistrzem warowania nie trzeba było długo czekać, żeby znudzona drgnęła w moją stronę. Przy odrobinie wprawy w klikaniu nie ma żadnego problemu z zaznaczeniem takiego ruchu. Po kilku minutach miałam psa, który radośnie pełzał w stronę człowieka. Nie ważne było gdzie mam ręce, czy siedzę czy stoję, bo ona wiedziała za co jest nagradzana. Sama to wymyśliła i świetnie to rozumiała.
Teraz jestem pewna, że szybciej nauczyłaby się wielu rzeczy, gdybym tylko pozwoliła jej myśleć. Wiadomo, że kształtowanie to nie jest przepis na wszystko i nie da się w ten sposób nauczyć wszystkiego, nie zawsze będzie to wersja lepsza od naprowadzania. Ale na pewno nie zgodzę się  z tym, że naprowadzanie zawsze jest szybsze. Owszem, zawsze szybciej przynosi jakiśtam efekt - zachowanie zbliżone do tego, którego oczekujemy- , ale nie pełne wykonanie, na pewno nie zrozumienie. Może i w kształtowaniu początek jest trudniejszy, natomiast później jest już tylko z górki. Oczywiście, Każdy pies jest też inny, bardzo możliwe, że ktoś będzie miał kompletnie odwrotne doświadczenie od mojego. Mnie zwyczajnie bardzo cieszy, że mój pies najlepiej pracuje kiedy pozwoli się mu myśleć i jak najmniej będzie przeszkadzać. Taka współpraca bardzo mi odpowiada :)

A co można zrobić z nowo-ukształtowanymi sztuczkami? Oczywiście wielce naturalnie wyglądające zdjęcia



Pozdrawiamy wszystkich kształtujących :)
Share:

3 komentarze:

  1. Czasem w oczach Gustafsona też widzę przebłyski myśli. Ale raczej ukierunkowanej na sabotowanie tak naprowadzania, jak i kształtowania..

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja z kolei rozgrzebałam sztuczkę - czyli Bal zaproponował mi, że położy łapy na Ruby. Na zasadzie kształtowania zaznaczyłam, że w sumie fajna sztuczka, podstawa do przytulania...i teraz za każdym razem jak siedzą koło siebie w trybie pracy ta sierota od razu opiera się obiema łapami na suczy, co ją wkurza do białości:P Sama padłam ofiarą! :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Haha, prawda, wiele rzeczy można tak sobie spartolić i problemów narobić..ale przyznasz, że przynajmniej jest zabawnie :)

    OdpowiedzUsuń