18 sie 2016

Rumunia z psem cz.1-przygotowania

Podróżniczy ciąg dalszy!
Mając do wykorzystania kawałek lipca, postanowiliśmy wybrać się na wakacje na szeroko pojęte łono natury.
Wstępne zamysły krążyły wokół haseł: góry, swoboda, plecaki, psy, przyroda, góry, tanio, zwiedzanie, góry,....góry, góry, góry.
Dobrze, więc góry!

Tym razem jednak, inaczej niż  w Lombardii, bardzo chciałam żeby mogły nam towarzyszyć psy.
Zrodziło to całą masę przeszkód, poczynając od trochę przygnębiającego "a gdzie mnie z tym psem wpuszczą" na transporcie kończąc. Uznaliśmy, że polskie góry, zwłaszcza w lipcu odpadają, a to ze względu na obowiązujące nieprzychylne psom przepisy oraz popularność wśród turystów. Wiem, że część Bieszczadzkich szlaków udostępniona jest dla zapsionych wczasowiczów, ale mimo swojego uroku tym razem się na nie nie zdecydowaliśmy. Poszukiwaliśmy czegoś dzikszego, mniej oczywistego, bardziej wymagającego...i tak padło na Rumunię.
Jeśli chodzi o transport, zdecydowaliśmy się na samochód ze względów czysto wygodnickich. Możliwość zapakowania do niego masy jedzenia, noclegu i przemieszczania się wedle woli była zbyt kusząca w porównaniu z bardzo nieprzewidywalnym stopowaniem (niemniej autostop z psem to coś co na pewno spróbujemy zrealizować)
Kiedy już pomysł zwiedzenia Rumunii stał się najbardziej prawdopodobnym wyjściem , zaczęłam gromadzić informacje o kraju jako takim oraz sytuacji i podejściu mieszkańców do tamtejszych psów. Kto wie co nieco o Rumunii może sobie wyobrazić jak brutalnie wypadła ta pierwsza konfrontacja:

Powyżej pierwsze trafienia google po wpisaniu hasła "Rumunia psy" O co chodzi?
Rumunia boryka się z problemem bezdomnych psów. Zaczęło się prawdopodobnie od masowych przeprowadzek ludności ze wsi do szybko rosnących miast. Zostawione same sobie wiejskie psy przeprowadziły się również. Nauczyły się funkcjonować w miejskim środowisku, zaczęły tworzyć stada i się rozmnażać...i rozmnażać.
W 2013 r. kiedy prawdopodobnie bezpański pies w Bukareszcie zagryzł czterolatka, prezydent Traian Basescu wezwał rząd do przyjęcia prawa pozwalającego na likwidację tysięcy bezpańskich psów wałęsających się po mieście. W praktyce wyglądało to tak, że psy były odławiane i albo ubijane na miejscu albo odwożone do przepełnionych schronisk, gdzie po 14 dniach podlegały "eutanazji" (eutanazja w cudzysłowie, gdyż z dobrą śmiercią nie miał ten proces prawdopodobnie wiele wspólnego)
Ten radykalny i niehumanitarny plan odniósł połowiczny sukces i liczba bezdomnych psów w Rumuńskich miastach bardzo się zmniejszyła. Niemniej, problem pozostał i będzie często powracał  w naszej relacji.
Faktycznie, jeśli chodzi o psy, informacje o eksterminacji tych bezdomnych były jedynymi, które znalazłam. Natomiast o samej Rumunii pisze się już dużo bardziej przychylnie. Wioski-skanseny, poniemieckie miasteczka, przyjaźni ludzie no i oczywiście góry, a nawet GÓRY, bo jest ich w Rumunii bardzo dużo. Najbardziej znane i najwyższe są Góry Fogaraskie, ale do wyboru mamy też Bucegi, Rodniańskie, Maramureskie i inne.
Ostatnim, upewniającym mnie w tej decyzji wydarzeniem było spotkanie podróżnicze poświęcone Rumunii. Prelegentka w ciągu kilku lat wracała tam wielokrotnie, raz jako większa grupa autostopowiczów w skład której wchodził wilczak. A więc da się!

 Pierwotny plan zakładał udział w wyprawie dwóch człowieków i dwóch psów. Chcieliśmy połączyć kilkudniowe górskie wędrówki ze zwiedzaniem rumuńskich miast i wiosek. W noc przed wyjazdem (najlepszy moment na niemiłe niespodzianki) dziewczyny miały krótkie, acz krwawe spięcie w pokoju i to ostatecznie przekreśliło powyższy plan. Niestety, i o tym też może kiedy indziej, ozikowa emocjonalność i brak poszanowania dla wszelkich sygnałów płynących ze środowiska często przyczynia się do powstawania konfliktów z innymi psami. Mocha co prawda, nigdy ich świadomie nie prowokuje, a negatywne emocje są jej obce, ale efekt pozostaje ten sam.
Nasza grupa skurczyła się więc do dwóch człowieków i jednego psa.
Wypakowaliśmy bagażnik biedronkowym dobrodziejstwem i ruszyliśmy!

c.d.n.


Share:

0 komentarze:

Prześlij komentarz