12 wrz 2014

Seminarium frisbee 6-7.09.14

Zmotywowana i zdeterminowana byłam, żeby zrobić notkę z tego wydarzenia jeszcze we wrześniu- i udało się ! Znaczy, na razie jest dobry początek bo mam to jedno zdanie :)

Do rzeczy zatem,
Seminarium wrześniowe z Paulą Gumińską odbyło się na placu klubu DIMICO. Z dojazdem ani noclegiem napracować się nie musiałam, bo semi odbyło się w naszym zapomnianym przez świat sportowy końcu świata czyli Olsztynie. Na jednym seminarium z Paulą zdaje się w 2012 byłam jako obserwator, wiadomo jednak , że z własnym psem to  zupełnie inna sprawa i masę pożytecznych rzeczy można z takiego spotkania wyciągnąć. A było co wyciągać i chłonąć, bo uczestnicy byli mniej więcej na podobnym poziomie i u każdego dało się podpatrzeć sposoby i powyciągać wnioski...Albo to, albo ja po prostu mam problem ze wszystkim, ale i to dobrze, bo się nie nudzę :) Organizacyjnie było bardzo przyjemnie, niedużo uczetników, czas wejścia indywidualnego akurat żeby jedną-dwie rzeczy przerobić, wartościowa teoria no i grill! 




Jako, że cośtam w tym frisbee dłubiemy, po raz pierwszy miałam aż za dużo pomysłów na to co w sesji z Paulą przerobić. Ostatecznie szlifowałyśmy flipy, które nauczyłam się w końcu poprawnie rzucać, biodro-klato-trochętwarzo-reversy, które okazały się zwyczajnie proste ( wcześniej tak bardzo nie miałam na ten mistyczny manewr pomysłu, że w ogóle go nie ruszałam). 


Oprócz tego wałkowałyśmy nóżko-vaulty i overy oraz to, że trzeba to rzucać inaczej. Ja oczywiście o tym wiedziałam , a nawet byłam święcie przekonana, że tak robię, ale...jednak...nie. A teraz już tak! Nawet przerobiłyśmy plecko-vaulty, które również leżały w mentalnej szufladzie zabazgranej czerwonym flamastrem "nie ruszać ! Grozi zabiciem psa i siebie".


 Z kolei największym objawieniem weekendu był jednosłowny rozkaz Pauli, który brzmiał "Oddychaj" Bo okazało się, że ja nie oddycham prawie wcale. Nawet nie chodzi o to, że tak bardzo się stresuję (pojawiając się z Muciafonem wśród ludzi albo uczysz się nie przejmować, albo powlekasz permanentną czerwienią, a chwilę później schodzisz na wylew) tylko o to, że zbyt mocno starałam się rzucić idealnie, dodatkowo nie będąc zdecydowana jak właściwie rzucić i kiedy.
Wyglądało to więc mniej więcej tak : teraz-nie teraz-teraz-nie teraz-dobra,zamykam oczy i rzucaaam..chwila, a gdzie komenda i postawa?
Także sugestia "Oddychaj" okazała się kluczowa i na pewno pomoże nam we wszystkich frizbo-manewrach i nie tylko. Od teraz zamiast niezdecydowanej surykatki na prochach jest plan : postawa- komenda-ODDECH-rzut. Takie proste, a sama w życiu bym na to nie wpadła. 


Podczas części teoretycznej szybko okazało się, że Paulę można pytać o wszystko w związku z czym przybliżyłam sobie w końcu zasady zawodów i regulamin. 
Dowiedziałam się np., że na wyższych szczeblach frizbowej kariery, freestyle można rozegrać bardzo strategicznie (nie do końca w pozytywnym tego słowa znaczeniu) nie tyle skupiając się na tym, aby występ był widowiskowy, atrakcyjny i w ogóle super-hiper, ale na tym żeby był skuteczny. Bardzo skuteczny i przeliczony na konkretne punkty. Nas to na szczęście ani trochę nie dotyczy.



Rozpisałam się już całkiem pokaźnie , a nie było jeszcze ani słowa o Bisibonie. Głównie dlatego, że spisywał się bez zarzutu i nie ma nad czym się rozpisywać :) Z jej strony było to najlepsze seminarium do tej pory, patrząc z boku w ogóle nie można było się zorientować, że jest to piesek całkiem serio problemowy, z którym jeszcze rok temu nie dałoby się w takich warunkach przerobić nic. Nawet w czasie wolnym nie wykazywała zachowań destrukcyjnych, pewnie głównie dlatego, że była zbiorowo gnębiona przez stado borderów co dość wyraźnie ją przygasiło (międzyrasowych waśni chyba nie da się ominąć :)) a jej partner do napierdzielania Pan Pikuś nie tak często hasał wolno, a jak już hasał, zalecał się do panny Hondzi. Skakała pięknie, wszystkie figury wykonywała bezproblemowo i ratowała moje bardzo smutne rzuty. Mogła sobie darować odbicie od twarzy, ale przecież nie można mieć wszystkiego...



W związku z tak bardzo pozytywnym przeżyciem tego semi kiełkuje w mojej głowie pomysł, że może, może...fristail jakiś albo chociaż pro toss? W przyszłym sezonie? Hmm?
Proszę, jest toto teraz na wirtualnym papierze, a więc sprawa jest poważna. 
Zabieramy się do pracy :)



więcej zdjęć tu https://www.flickr.com/photos/112220668@N06/


 
Share:

3 komentarze:

  1. Ja się zastanawiam czemu was JESZCZE nie było na listach DCDC po tym jak Mocha fisiała rok temu flipy, vaulty.... sory, ja z Nućką już mamy debiuty za sobą- wasza kolej już dawno powinna nadejść!!!!!
    Karo i Nuta

    OdpowiedzUsuń
  2. Haha, wiesz , magia montażu. Fikanie było, ale nie złożone w żadną całość, a Toss&Fetch to już bez komentarza no i ... peniałyśmy się :)

    OdpowiedzUsuń
  3. W frisbee idzie wam super :) też się zastanawiam czemu już nie startujecie :p Może w przyszłym roku jeśli wystartujecie to może się spotkamy, też mam takie plany, żeby z Kentucky'm wystartować, ale musimy jeszcze pracować nad motywacją ( choć jest o wiele lepiej) ;)

    http://aussie-dog-world.blogspot.com/

    Pozdrawiamy: Dominika i Kentucky :-)

    OdpowiedzUsuń