12 wrz 2015

Mucie w przestrzeni miejskiej

Nie ma co udawać, Mucie najlepiej czują się w lesie. Ewentualnie na innych otwartych przestrzeniach, pozwalających na rozwinięcie jedynej słusznej prędkości poruszania się. Tak pięknie jednak nie jest, i wraz z pojawieniem się psa w naszym domu stajemy zwykle przed wyborem: dostosować go do warunków miejskich, lub nie. Opcja pierwsza, chociaż niekiedy wymaga miesięcy ciężkiej pracy i wykupienia korepetycji z cierpliwości w pobliskiej szkole filozofii wschodu jest często kusząca i warta (haha) zachodu.


Też podjęliśmy tę próbę, zwłaszcza, że w naszym przypadku była to wręcz konieczność. 
Przeskakując 3 lata szkolenia- w końcu mam psa, który odnajdzie się w każdej sytuacji, a przynajmniej spokojnie można z nim wejść między ludzi nie generując przy tym paniki i zniszczeń. 
Uzbrojone w nowe społeczne zdolności tego lata wybierałyśmy się z Mucią w różne miejsca sprawdzić jak to jest z tą psio-dostępnością. Jako, że ja w Gdańsku obecnie bywam dość rzadko, a do tego nie należę do osób szczególnie uważnych (ani choć trochę uważnych) wiele miejsc jest dla mnie zupełnie nowych. Do takich należała kawiarnio-restauracja "Table-top Cafe", w której zostałyśmy przyjęte wyjątkowo ciepło. Mochę bez żadnych pytań wpuszczono nie tylko do ogródka, ale również do sali, porządnie ją też wygłaskano. Właściciele to przesympatyczni ludzie, którzy swoje serce oddali borderkom, na tym polu od razu wytworzyła się między nami nić porozumienia. Można tam zjeść śniadanie, obiad i świeżutkie wypieki, gorąco polecam, nie tylko borderowcom. 


 
Bez żadnych problemów weszłyśmy też do "Marmolada Chleb i Kawa" gdzie Mucia od razu została poczęstowana michą wody. Okazuje się, że w tym przypadku psy mają się lepiej niż ludzie, bo nie w każdej restauracji doprosimy się o szklankę kranówki. Mimo, że było sporo ludzi, Mocha mogła pomykać między stolikami i pozować do zdjęć, nikt nie zwracał nam uwagi. 



Z bardziej pubowych lokalizacji sprawdziłyśmy "Spółdzielnię" i tu również spotkałyśmy się z miłym przyjęciem. 
Nieco gorzej dzieje się w sieciówkach. W Biowayu mogłyśmy siedzieć tylko na ogródku, z czym oczywiście latem nie ma problemu, już od października jednak na posiedzenie z psem to miejsce się nie nadaje. Nikogo też chyba nie zdziwi, że nie można ładować się z psami do Mcdonalda, na drzwiach są nawet odpowiednie nalepki. Nie musimy obawiać się więc, że jakaś psia sierść wzbogaci walory odżywcze podawanych dań.
Z rzeczy trochę śmiesznych trochę smutnych- we Wrzeszczu znajduje się zoologiczny, do którego nie można wchodzić z psami (i nie, nie jest to ten w Galerii Bałtyckiej) Prawdopodobnie chodzi o drażliwego kota-stałego lokatora. 


Natomiast żadnego wytłumaczenia nie znalazłam dla Państwowego Zespołu Szkół Budowlanych, który w osobie bardzo zdeterminowanej Pani Sprzątającej (dozorczyni? Wnioskuję po ubraniu) Wyperswadował nam szwędanie się po obiekcie. Dla ścisłości nie byłyśmy w budynku szkoły, a tylko na rozległych otaczających go terenach zielonych (idealne do frisbee!). Była to w ogóle zabawna sytuacja, bo Pani nie potrafiła wytłumaczyć mi dlaczego właściwie Mucia nie może tu hasać. Ostatecznie wykazała się kreatywnością twierdząc, że nie i już (!), co ostatecznie zakończyło dyskusję. Do niedawna trawniki te nie należały właściwie do nikogo i były miejscem spacerków całego osiedla. Do czasu jak się okazało....
Nic to jednak, reszta dzielnicy zaskoczyła nas całkiem pozytywnie, a wiele przyjaznych psom miejscówek pozostało na pewno jeszcze nie odkrytych.


Share:

8 komentarzy:

  1. Super, że są już takie miejsca gdzie ludzi pozwalają na wejście z psem do testuracji czy kafejki :) szkoda ze czasem też znajdą się tacy upierdliwi ludzie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Restauracji* sorry za błędy ale tak to jest gdy pisze na telefonie ;)

      Usuń
  2. U mnie w okolicy, to raczej sami tacy upierdliwi niestety ... :(

    OdpowiedzUsuń
  3. Bo srasz tym psem wszędzie, a Pani Sprzątaczka musi potem zbierać, żeby przeuroczy kwiat polskiej inteligencji pobierający nauki w tej szkole, nie utrafił na minę, kiedy będzie szedł na fajurkę :D .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda to, pozostaje się ukorzyć i głowy kwiatowi inteligencji nie zawracać :D

      Usuń
  4. Co tam psiolubne knajpy! Zazdroszczę Gdańska i morza i plaży i piasku... Ach, rozmarzyłam się - tak dawno nie byłam nad morzem!
    Pies, który odnajduje się w każdych warunkach to dobroć i błogosławieństwo, bardzo ułatwiające życie - zwłaszcza, jeżeli razem z czworonogiem przyszło nam funkcjonować w centrum miasta. Swoją drogą, może opiszesz, jak pracowałaś na to z Mochą? Myślę, że to fajny szkoleniowy temat, który może zainteresować wiele osób.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, na pocieszenie, ja w Gdańsku tylko w wakacje, a tak to mrozy, pola i bagna Olsztyna :)
      Chcę w przyszłości nasze eksperymenty i metody opisać, myślę, że mogą się przydać, zwłaszcza komuś z psem o podobnych predyspozycjach i charakterze co Mocha. Jednak to tak bardziej do pogadania i inspiracji, w sprawach posłuszeństwa nic nie zastąpi dobrego szkoleniowca i zawsze trzeba o tym pamiętać :)

      Usuń
  5. Do Gdańska mam całkiem blisko więc z chęciom wybiorę się do jednego z tych miejsc, przyda nam się taka wycieczka do miasta, ponieważ mieszkamy przy lesie, więc Esprit nie jest specjalnie obyty z wielkomiejskimi klimatami choć ciągle nad tym pracujemy :)
    mój blog

    OdpowiedzUsuń