29 cze 2015

Poznań!

Działo się!
Za nami pierwszy start w zawodach Dog Chow Disc Cup i zarazem pierwszy start w ogóle gdziekolwiek.
Nie wiem zupełnie jak zabrać się za tego posta, zacznijmy może od podsumowania:
W kategorii starters zajęłyśmy miejsce 5 na 35 zespołów, co ja uważam za 100% sukces.Plan, który brzmiał "nie posikać się i nie uciec" został wykonany zarówno jeśli chodzi o mnie jak i Muciafonka. 

Freestyle-wyszedł, jak na nasze możliwości i dodany pierwiastek stresu całkiem ładnie, chociaż oczywiście to co wiedziałam, że wyjdzie, czyli passing, nie wyszło, a jak. Potem jednak jakoś już popłynęłyśmy i obyło się bez większych zgrzytów. To wszystko wiem dzięki obejrzeniu filmiku, bo w trakcie występu nie miałam pojęcia co się dzieje. Dla ciekawych jak odczuwa się pierwszy występ fristailowy przekazuję moje subiektywne wrażenia:
-Jest cisza. Nie słychać muzyki, oklasków ani pisków. Ja chyba nawet własnego głosu nie słyszałam.
Głośność podkręciła się pod koniec, kiedy już wiedziałam, że większość figur zrobiłyśmy. Usłyszałam wtedy, że zostało 10 sekund, ale to by było na tyle.
- Jest pusto. Ja, Mucia i dyski, a dookoła niewyraźna zieloność.
-Nie ma kierunków. To chyba związane z tym zielonym tłem- nie wiedziałam gdzie jest przód, a gdzie tył, ani w którą stronę rzucam. Widać to już na początku, bo jak kompletna kretynka stoję mało atrakcyjnym tyłem do sędziów. Na moje usprawiedliwienie- ja ich naprawdę nie widziałam :P
Co ciekawe to psychicznie czułam się całkiem dobrze, spokojnie i wesoło. Stres objawił się od tej fizycznej strony właśnie ograniczeniem zmysłów.

Toss and Fetch- tu nie miałam złudzeń. Co prawda nauczyłam się rzucać na 3cią strefę na majówce, ale później nie ćwiczyłam tego prawie w ogóle sama, a w ogóle z psem. Zdecydowałam się przerobić najlepiej jak się da freestyle, a z nawałem spraw do załatwienia w  czerwcu i możliwościami motywacyjnymi Muczimonki nie dało się podciągnąć też tego tossa. No dobrze, nie dało się też dzięki odrobinie lenistwa i olewactwa z mojej strony. Tak czy siak nie było tak źle jak być mogło, bo wyrzuciłyśmy 11,5 pkt. Zmieściło się 6 rzutów z czego jeden niezłapany, jeden tragicznie koszący i złapany (!) a reszta stabilnych na drugą strefę. Wynik tak dobry, bo niezawodny Muciafonek postanowił ratować ten mierny występ pięknymi wyskokami do każdego dysku. 
Z tossa więc też jestem zadowolona chociaż tutaj z mojej strony jest zdecydowanie dużo do poprawy.
Najlepszy toss w startersach to 15,5 pkt i myślę, że taki wynik jest w naszym zasięgu.
Organizacja całej imprezy jak dla mnie bez zarzutu. Męcząca jest 8 h przerwa pomiędzy występami, ale na to chyba nic nie można poradzić. Ja bym jeszcze urozmaiciła ofertę kulinarną, ale to już zupełnie czepianie się szczegółów. Następnym razem zabiorę po prostu więcej jedzenia :)

Jest i filmik za co bardzo dziękuję Martynie. kto doczytał do tego miejsca, zapraszam do oglądania

Share: